Listopad. Zimno, mokro, jesiennie… Dni coraz krótsze, światła coraz mniej, ale czy to powód do tego, aby schować aparat do szafy i czekać aż nadejdzie słoneczna wiosna? Absolutnie nie. I dlatego też kilka dni temu pojechałem do Niemiec, żeby sprawdzić czy Beelitz można faktycznie uznać za jedno z najbardziej interesujących miejsc dla fotografów zainteresowanych eksploracją opuszczonych miejsc. Muszę przyznać, że się nie zawiodłem.
Ten zdumiewający kompleks szpitalno-sanatoryjny, położony jest 50 km na południowy zachód od Berlina. Beelitz-Heilstätten zostało wybudowane w 1898 roku jako sanatorium dla osób cierpiących z powodu gruźlicy. Na początku I Wojny Światowej przekształcono je w niemiecki szpital wojskowy. W ramach ciekawostek, warto wspomnieć, iż w październiku 1916 roku trafił do Beelitz Adolf Hitler, aby wyleczyć rany jakich doznał podczas bitwy pod Sommą. Wrażenia z pobytu w szpitalu opisał on potem w Mein Kampf.
Po zakończeniu II Wojny Światowej Beelitz-Heilstätten zostało przejęte przez wojska radzieckie i było wykorzystywane jako szpital wojskowy – największy i najlepiej wyposażony ośrodek tego typu znajdujący się poza granicami Związku Radzieckiego.
Od 1995 roku, kiedy Rosjanie opuścili to miejsce, Beelitz sukcesywnie popada w ruinę. Obecnie teren sanatorium wygląda jak Miasto Duchów składające się z około 60 opuszczonych i niszczejących budynków w przeważającej większości zamkniętych i niedostępnych dla amatorów fotografii.
Oto reportaż z mojej ostatniej wyprawy.